wtorek, 24 czerwca 2014

Część 21- Tylko na tyle cię stać?

*Następny dzień*

Dziewczyna obudziła się jeszcze przed wschodem słońca. Nie chciała obudzić swoich towarzyszy, więc udała się nad rzekę, która znajdowała się kilka metrów od ich obozu. Tak jak sobie obiecała, postanowiła potrenować wszystkie cztery żywioły.

Na rozgrzewkę wodę.

Ćwiczyła swój najnowszy atak, nazywany przez Katarę ośmiornicą. Polegał on na obronie i atakowaniu za pomocą ośmiu ramion, przypominających wodne macki zwierzęcia.

Następnie magia ziemi.

Ustawiła kilka kamiennych podobizn magów ognia na różnej odległości od siebie. Następnie rzucała w nie głazami, miażdżąc je. Trafiała za każdym razem.

Podobną metodą trenowała powietrze.

Stworzyła z ziemi kamienne tarcze, które pod wpływem podmuchów obracały się.

Gdy chciała przystąpić do ostatniego z żywiołów, usłyszała za sobą dobrze znany jej głos:

-Chcesz ćwiczyć beze mnie?

Szatynka odwróciła się i zobaczyła Mako, podpierającego się o jednego ze zmiażdżonym żołnierzy Narodu Ognia.

-Nie chciałam cię budzić- przyznała zakłopotana, drapiąc się po głowie.- Poza tym i tak musiałbyś czekać. Ćwiczę już od jakiejś godziny.

-Obudziłem się i poszedłem do twojego namiotu, ale cię tam nie zastałem. Chciałem już obudzić resztę, ale zobaczyłem, że trenujesz- westchnął, przyglądając się obozowi. Po chwili jego wzrok znalazł się z powrotem na dziewczynie, co przyprawiło ją o dreszcze.- Ćwiczymy?

-No to zacznij- powiedziała z uśmiechem, odzyskując swoją pewność siebie.

-Skoro tak mówisz.

Mako zaatakował Korrę kombinacją ataków. Ani razu w nią nie trafił. Dziewczyna zdawała się fruwać wśród płomieni, choć jej stopy ani na chwilę nie oderwały się od ziemi. Cokolwiek robił ona broniła się i odpowiadała mu tym samym. Avatar zastosowała technikę, której brunet nie znał. Po chwili chłopak padł zmęczony na ziemię.

-Tylko na tyle cię stać?- spytała, uśmiechając się.

-Skoro siedzę na ziemi, to chyba tak- zażartował.

-Myślałam, że jesteś wart niespodzianki- powiedziała odwracając się.- Chyba się pomyliłam.

-Jakiej niespodzianki?- zdziwił się.

-Gdybym ci powiedziała, już by nią nie była- powiedziała.
Uderzyła nogą o grunt. Ziemia pod Mako podniosła się, powodując wstanie chłopaka. Korra uśmiechnęła się sama do siebie, widząc zdeterminowanie na jego twarzy i złośliwy uśmieszek.

-To jak?- spytała.

-W takim razie zacznij- powiedział, nie zmieniając grymasu.

-Poczekaj- zatrzymała go. Wyciągnęła z kieszeni niebieską przepaskę i zawiązała nią oczy.- Teraz powinno być sprawiedliwie.

Dziewczyna zaatakowała Mako. Brunet w ostatniej chwili odskoczył. Korra uśmiechnęła się, czując jego lekki dotyk na ziemi. Nie musiała długo czekać na jego kontratak. Posłał w nią trzy smugi ognia. Avatar przeskoczyła nad płomieniami, które podpaliły jej końcówkę opaski. Skrzywiła się i zrobiła obrót w powietrzu, aby ją ugasić.

-Jesteś bardzo wygimnastykowana jak na swój wiek- zauważył, wypuszczając języki ognia z dłoni.

-Muszę być- powiedziała, robiąc kolejny unik.
Tym razem ona go zaatakowała.

-Długo jeszcze?- spytał zdyszany.

-A co poddajesz się?- odpowiedziała pytaniem. Podobnie jak on była już wykończona, ale starała się to ukryć.- Odpuszczę ci. I tak byś ze mną nie wygrał.

Korra odwróciła się i zdejmując z oczu niebieską przepaskę ruszyła w stronę obozu. Spojrzała na jej koniec. Był spalony. Skruszyła go w palcach.

-Tak myślisz?- spytał, strzelając jej prosto w plecy.

niedziela, 22 czerwca 2014

Część 20- Nie pozwolę ci tak odejść

-Dwa powody. Pierwszy: wydaje ci się, że coś do mnie czuje. Drugi: Avatar nie może mieć rodziny.
-To samo powiedziała Ciocia Wu Aangowi- odezwał się głos za ich plecami.- A co się stało? Ożenił się z Katarą i miał trójkę dzieci: Tenzina, Bumy'iego i Kayę.
Dziewczyna odwróciła się. Zobaczyła swojego ukochanego, podpierającego się o ścianę swojego kamiennego namiotu.
-Jak długo tutaj stoisz?- spytała Suki, obserwując każdy jego ruch.
-Dość długo, aby powiedzieć, że powody Korry są błędne. Pierwsze: Nikt nie wie co tak naprawdę czuję. Tak naprawdę czuję do ciebie to samo, co bolin do Suki. Drugie: jak widać Avatar może mieć rodzinę.
-Wiedziałeś o tym, że podobam się twojemu bratu- spytała zdziwiona.
-To było widać- uśmiechnął się, nadal nie zmieniając swojej pozycji.- Do tego cały czas o tobie opowiadał- dodał, spoglądając w gwieździste niebo.
-Zostawiam was samych- zaproponowała zawstydzona sytuacją.
Suki skierowała się do namiotu pomiędzy namiotem Mako i Bolinem.
Chłopak usiadł koło Korry.
-Może mi nie uwierzysz, ale mi naprawdę na tobie zależy- powiedział. Nachylił się nad nią i delikatnie ją pocałował. Po chwili się odsunął.- I myślę, że tobie na mnie też.
Dziewczyna uśmiechnęła się. Miał rację. Od dawna się w nim podkochiwała, ale nigdy nie zdobyła się na odwagę, by mu to wyznać.
-Lepiej będzie się z tym przespać- powiedziała, wstając.- Jutro czeka nas długa podróż.
Nie chciała podejmować decyzji pochopnie. Czuła jak krew w żyłach przyśpiesza jej na samą myśl, że jedno z jej marzeń może się właśnie spełnić. Dłonie lekko zaczęły jej drżeć z przejęcia. Jednak po chwili przestały.
-Masz rację- przyznał, po czym skierował się do swojego namiotu.
Dziewczyna odruchowo złapała go za rękę. Nie chciała żegnać się z nim w taki sposób. Chłopak odwrócił się na nagły jej dotyk.
-Nie pozwolę ci tak odejść- zaśmiała się, całując go.
Oboje uśmiechnęli się podczas tego pocałunku.
-Dobranoc- powiedziała, odsuwając się od niego.
-Dobranoc Avatarze.

piątek, 20 czerwca 2014

Część 19- Nie możemy być razem

-Powiesz nam w końcu dokąd jedziemy?- niecierpliwiła się przyjaciółka.
-Mamy jechać do Miasta Republiki- powiedziała, ocierając oczy.-Czy ktoś oprócz mnie jest zmęczony?- spytała. Cała trójka podniosła ręce.- Świetnie, to dobranoc!
Szatynka skierowała się do jednego z kamiennych namiotów. Mako poszedł za nią.
-Słodkich snów- powiedział, podchodząc nieśmiało do niej.
Podniósł jej głowę.
-Nie!- krzyknęła cicho, odsuwając się od niego.
-Zrobiłem coś nie tak?- zdziwił się.
Pragnął ją pocałować od kiedy zrozumiał, że jest w niej zakochany. Zawsze powtarzał sobie, że to ona jest sensem jego życia. Myślał, że jego ukochana czuje to samo. Najwyraźniej się pomylił.
-Po prostu nie mam nastroju. Dobranoc- westchnęła.
Weszła do namiotu i położyła się na zimne, kamienne łoże. Przykryła się kocem, który wcześniej wyjęła z plecaka.
-Dobranoc- odpowiedział jej smętnie, wchodząc do sąsiedniego „mieszkania”.
Bolin i Suki zostali sami. Chłopak wstał. Jego towarzyszka oplotła długimi ramionami kolana, rozmarzonym wzrokiem przyglądała się językom ognia, które z łatwością pochłaniały niedawno wrzucony opał.
-Możemy porozmawiać?- spytał, przysiadając się bliżej dziewczyny.
-To samo chciałam powiedzieć.
-To może ja zacznę- westchnął, spuszczając głowę.- Od pewnego czasu podoba mi się pewna dziewczyna...
-Kto to?! Jest magiem?! Umie lepiej walczyć ode mnie?!- przerwała mu.
Nie wiedziała dlaczego tak gwałtownie zareagowała na tą informację.
-Spokojnie- szepnął, biorąc ją za rękę.- Nie jest magiem. Umie świetnie walczyć. Kiedyś pokonała sama żołnierzy z Narodu Ognia. A na imię ma Suki.
Chłopak przybliżył się do niej. Dziewczyna uśmiechnęła się. Brunet pochylił się nad czerwonowłosą i delikatnie ją pocałował.
-Suki, możemy po...- powiedziała Korra, wychodząc z namiotu.
-Zostawię was same- zaproponował speszony.- Dobranoc.
-Dobra, o co tu chodzi?- spytała przyjaciółkę, gdy Bolin wszedł do swojego „mieszkania”.
Przez chwilę obie siedziały w ciszy, obserwując kamienną ścianę, za którą znikł chłopak.
-Pamiętasz jak mówiłam, że on się w tobie podkochuje?- odezwała się po dłuższej chwili.- A ty twierdziłaś, że we mnie?
Szatynka przytaknęła.
-Wtedy myślałam to samo o Mako- westchnęła.
-Miałaś rację!- zawołała do niej, podekscytowana.
-Ciszej- uciszyła ją.- Możemy teraz porozmawiać o mnie?- zaśmiała się.
Przyjaciółka pokazała szereg białych zębów i przytaknęła głową.
-Co się stało? Wyglądasz na przygnębioną- zmartwiła się.
-Bo tak się czuję- uśmiechnęła się blado, do płomieni, które wciąż delikatnie lizały ognistymi językami kłody drewna.- Nawet nie wiesz jak bardzo Mako mi się podoba. Ale nie możemy być razem- powiedziała, ocierając łzę, która dyskretnie spłynęła jej po policzku. Za nią pojawiła się następna. Wytarła rękawem niebieskiej tuniki mokre oczy.
-Dlaczego?- zdziwiła się jej przyjaciółka.- Przecież on cię kocha.
Mocno przytuliła szatynkę, której ciało delikatnie dygotało z emocji. Gdyby ktoś z jej wrogów ją teraz zobaczył, pomyślałby zapewne, że jest bezbronną dziewczynką, potrzebującą opieki. A tak przecież nie było. Korra przetarła ponownie powieki i mocno je zacisnęła, blokując drogę łzom. Nie wiedziała jakim cudem jej się to udało. Wzięła głęboki oddech.
-Dwa powody. Pierwszy: wydaje ci się, że coś do mnie czuje. Drugi: Avatar nie może mieć rodziny.

środa, 18 czerwca 2014

Część 18- Nowy cel

Wyraz twarzy Korry szybko się zmienił. Spojrzała z przerażeniem na swojego towarzysza.
-Bolin, czemu nie informujesz nas, że ktoś się zbliża?!- krzyknęła.
-Może dlatego, że jestem nad ziemią?- odparł ironicznie, wskazując na swoje nogi, wiszące w powietrzu.
-To zejdź i powiedz ile ich się zbliża.
Chłopak na życzenie Korry zeskoczył z Nagi i przyłożył rękę do ziemi.
-Ile to jest 138 podzielone na dwa?- spytał, wstając.
-69- powiedziała Suki, zmazując działanie z piasku.
-Zatem zbliża się 69 osób.
-Lepiej już jedźmy zanim ktoś nas zauważy- zasugerowała Avatar.
Wsiedli na niedźwiedziopsa i odjechali kawałek. Ostatni raz spojrzeli na wioskę. Korra popędziła Nagę. Od czasu do czasu Mako przytulał dziewczynę i szeptał jej do ucha, że wszystko będzie dobrze. Chciała mu wierzyć, ale nie potrafiła.
Powoli zaczęło się ściemniać. „Drużyna Avatara” zrobiła sobie przerwę na sen. W końcu byli zwykłymi ludźmi i też potrzebowali odpoczynku.
Mako rozpalił ognisko, Korra przygotowała kolację, a Suki i Bolin miejsce do spania. Gdy wszystko było już gotowe, usiedli wokół ognia, który pochłaniał drewno, jakby były zaledwie malutkimi gałązkami. Avatar podała im po kanapce i filiżance świeżo zaparzonej herbaty.
-Gdzie chcesz uciec?- spytał ponurym głosem Bolin, przeżuwając ostatni kęs chleba.
-Myślałam o tym. Chyba najlepiej będzie zapytać o to Aanga- westchnęła szatynka.
O ile mi się to uda- dodała w myślach.
-Przecież mąż Katary nie żyje, więc jak chcesz to zrobić?- zdziwił się mag ziemi.
-Zapominasz, że Avatar jest łącznikiem między naszym światem, a światem duchów- przypomniała mu Suki.
-Jak chcesz to zrobić?- odezwał się tym razem Mako.- Ostatni raz widziałaś go w Ba Sing Se, jak weszłaś w Stan Avatara.
-Mam pomysł- krzyknął szatyn.- Musisz wejść w Stan Avatara!
-Nie wystarczy, że powiem Stan Avatara- oburzyła się.
Oczy Korry zrobiły się białe. Po chwili jednak jej tęczówki odzyskały swoją niebieską barwę. Dziewczyna przewróciła się. Mako w ostatniej chwili złapał ją.
-Nic ci nie jest?- spytał troskliwie.
-Nie- wychrypiała. Spojrzała na niego.- Możesz mnie już puścić.
Policzki chłopaka zrobiły się czerwone. Szatynka usiadła na suchej ziemi, gorącej od słońca i oparła ręce na kolanach. Wzięła głęboki oddech.
-Rozmawiałaś z Aangiem?- zagadnęła Suki, patrząc na nią współczującym wzrokiem.
Jak ona to znosi?- pomyślała.
Dziewczyna przytaknęła.
-Mówiłem, że wystarczy żebyś weszła w Stan Avatara!- przechwalał się.
Dziewczyny spojrzały na niego piorunującym wzrokiem.
-Powiesz nam w końcu dokąd jedziemy?- niecierpliwiła się przyjaciółka.