*Następny dzień*
Dziewczyna obudziła się
jeszcze przed wschodem słońca. Nie chciała obudzić swoich
towarzyszy, więc udała się nad rzekę, która znajdowała się
kilka metrów od ich obozu. Tak jak sobie obiecała, postanowiła
potrenować wszystkie cztery żywioły.
Na rozgrzewkę wodę.
Ćwiczyła swój
najnowszy atak, nazywany przez Katarę ośmiornicą. Polegał on na
obronie i atakowaniu za pomocą ośmiu ramion, przypominających
wodne macki zwierzęcia.
Następnie magia ziemi.
Ustawiła kilka
kamiennych podobizn magów ognia na różnej odległości od siebie. Następnie
rzucała w nie głazami, miażdżąc je. Trafiała za każdym razem.
Podobną metodą
trenowała powietrze.
Stworzyła z ziemi
kamienne tarcze, które pod wpływem podmuchów obracały się.
Gdy chciała przystąpić
do ostatniego z żywiołów, usłyszała za sobą dobrze znany jej
głos:
-Chcesz ćwiczyć beze
mnie?
Szatynka odwróciła się
i zobaczyła Mako, podpierającego się o jednego ze zmiażdżonym
żołnierzy Narodu Ognia.
-Nie chciałam cię
budzić- przyznała zakłopotana, drapiąc się po głowie.- Poza tym
i tak musiałbyś czekać. Ćwiczę już od jakiejś godziny.
-Obudziłem się i
poszedłem do twojego namiotu, ale cię tam nie zastałem. Chciałem
już obudzić resztę, ale zobaczyłem, że trenujesz- westchnął,
przyglądając się obozowi. Po chwili jego wzrok znalazł się z
powrotem na dziewczynie, co przyprawiło ją o dreszcze.- Ćwiczymy?
-No to zacznij-
powiedziała z uśmiechem, odzyskując swoją pewność siebie.
-Skoro tak mówisz.
Mako zaatakował Korrę
kombinacją ataków. Ani razu w nią nie trafił. Dziewczyna zdawała
się fruwać wśród płomieni, choć jej stopy ani na chwilę nie
oderwały się od ziemi. Cokolwiek robił ona broniła się i
odpowiadała mu tym samym. Avatar zastosowała technikę, której
brunet nie znał. Po chwili chłopak padł zmęczony na ziemię.
-Tylko na tyle cię
stać?- spytała, uśmiechając się.
-Skoro siedzę na ziemi,
to chyba tak- zażartował.
-Myślałam, że jesteś
wart niespodzianki- powiedziała odwracając się.- Chyba się
pomyliłam.
-Jakiej niespodzianki?-
zdziwił się.
-Gdybym ci powiedziała,
już by nią nie była- powiedziała.
Uderzyła nogą o grunt.
Ziemia pod Mako podniosła się, powodując wstanie chłopaka. Korra
uśmiechnęła się sama do siebie, widząc zdeterminowanie na jego
twarzy i złośliwy uśmieszek.
-To jak?- spytała.
-W takim razie zacznij-
powiedział, nie zmieniając grymasu.
-Poczekaj- zatrzymała
go. Wyciągnęła z kieszeni niebieską przepaskę i zawiązała nią
oczy.- Teraz powinno być sprawiedliwie.
Dziewczyna zaatakowała
Mako. Brunet w ostatniej chwili odskoczył. Korra uśmiechnęła się,
czując jego lekki dotyk na ziemi. Nie musiała długo czekać na
jego kontratak. Posłał w nią trzy smugi ognia. Avatar przeskoczyła
nad płomieniami, które podpaliły jej końcówkę opaski. Skrzywiła
się i zrobiła obrót w powietrzu, aby ją ugasić.
-Jesteś bardzo
wygimnastykowana jak na swój wiek- zauważył, wypuszczając języki
ognia z dłoni.
-Muszę być-
powiedziała, robiąc kolejny unik.
Tym razem ona go
zaatakowała.
-Długo jeszcze?- spytał
zdyszany.
-A co poddajesz się?-
odpowiedziała pytaniem. Podobnie jak on była już wykończona, ale
starała się to ukryć.- Odpuszczę ci. I tak byś ze mną nie
wygrał.
Korra odwróciła się i
zdejmując z oczu niebieską przepaskę ruszyła w stronę obozu.
Spojrzała na jej koniec. Był spalony. Skruszyła go w palcach.
-Tak myślisz?- spytał,
strzelając jej prosto w plecy.