-Mamy jechać do Miasta
Republiki- powiedziała, ocierając oczy.-Czy ktoś oprócz mnie jest
zmęczony?- spytała. Cała trójka podniosła ręce.- Świetnie, to
dobranoc!
Szatynka skierowała się
do jednego z kamiennych namiotów. Mako poszedł za nią.
-Słodkich snów-
powiedział, podchodząc nieśmiało do niej.
Podniósł jej głowę.
-Nie!- krzyknęła cicho,
odsuwając się od niego.
-Zrobiłem coś nie tak?-
zdziwił się.
Pragnął ją pocałować
od kiedy zrozumiał, że jest w niej zakochany. Zawsze powtarzał
sobie, że to ona jest sensem jego życia. Myślał, że jego ukochana czuje to samo.
Najwyraźniej się pomylił.
-Po prostu nie mam
nastroju. Dobranoc- westchnęła.
Weszła do namiotu i
położyła się na zimne, kamienne łoże. Przykryła się kocem,
który wcześniej wyjęła z plecaka.
-Dobranoc- odpowiedział
jej smętnie, wchodząc do sąsiedniego „mieszkania”.
Bolin i Suki zostali
sami. Chłopak wstał. Jego towarzyszka oplotła długimi ramionami
kolana, rozmarzonym wzrokiem przyglądała się językom ognia, które
z łatwością pochłaniały niedawno wrzucony opał.
-Możemy porozmawiać?-
spytał, przysiadając się bliżej dziewczyny.
-To samo chciałam
powiedzieć.
-To może ja zacznę-
westchnął, spuszczając głowę.- Od pewnego czasu podoba mi się
pewna dziewczyna...
-Kto to?! Jest magiem?!
Umie lepiej walczyć ode mnie?!- przerwała mu.
Nie wiedziała dlaczego
tak gwałtownie zareagowała na tą informację.
-Spokojnie- szepnął,
biorąc ją za rękę.- Nie jest magiem. Umie świetnie walczyć.
Kiedyś pokonała sama żołnierzy z Narodu Ognia. A na imię ma
Suki.
Chłopak przybliżył się
do niej. Dziewczyna uśmiechnęła się. Brunet pochylił się nad
czerwonowłosą i delikatnie ją pocałował.
-Suki, możemy po...-
powiedziała Korra, wychodząc z namiotu.
-Zostawię was same-
zaproponował speszony.- Dobranoc.
-Dobra, o co tu chodzi?-
spytała przyjaciółkę, gdy Bolin wszedł do swojego „mieszkania”.
Przez chwilę obie
siedziały w ciszy, obserwując kamienną ścianę, za którą znikł
chłopak.
-Pamiętasz jak mówiłam,
że on się w tobie podkochuje?- odezwała się po dłuższej
chwili.- A ty twierdziłaś, że we mnie?
Szatynka przytaknęła.
-Wtedy myślałam to samo
o Mako- westchnęła.
-Miałaś rację!-
zawołała do niej, podekscytowana.
-Ciszej- uciszyła ją.-
Możemy teraz porozmawiać o mnie?- zaśmiała się.
Przyjaciółka pokazała
szereg białych zębów i przytaknęła głową.
-Co się stało?
Wyglądasz na przygnębioną- zmartwiła się.
-Bo tak się czuję-
uśmiechnęła się blado, do płomieni, które wciąż delikatnie
lizały ognistymi językami kłody drewna.- Nawet nie wiesz jak
bardzo Mako mi się podoba. Ale nie możemy być razem- powiedziała,
ocierając łzę, która dyskretnie spłynęła jej po policzku. Za
nią pojawiła się następna. Wytarła rękawem niebieskiej tuniki
mokre oczy.
-Dlaczego?- zdziwiła się
jej przyjaciółka.- Przecież on cię kocha.
Mocno przytuliła
szatynkę, której ciało delikatnie dygotało z emocji. Gdyby ktoś
z jej wrogów ją teraz zobaczył, pomyślałby zapewne, że jest
bezbronną dziewczynką, potrzebującą opieki. A tak przecież nie
było. Korra przetarła ponownie powieki i mocno je zacisnęła,
blokując drogę łzom. Nie wiedziała jakim cudem jej się to udało.
Wzięła głęboki oddech.
-Dwa powody. Pierwszy:
wydaje ci się, że coś do mnie czuje. Drugi: Avatar nie może mieć rodziny.
Jejku jak ty świetnie piszesz! haha Suki i tutaj ;> zapraszam do mnie do Aanga :) http://avatarowyswiat.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńdziekuje :)Chętnie zajrze na twojego bloga
Usuń