Wsiadła
na Nagę i skierowała ją tam, gdzie czekał na nią ostatni
trening.
Z daleka zauważyła już
sylwetkę swojego mistrza.
-Witaj Korro- przywitał
się z nią Iroh.
-Zacznijmy trening.
Śpieszę się- powiedziała, atakując go.
Kilka minut później
mag ognia leżał na ziemi. Otrzepał ubrania z piasku, po czym
kontynuował walkę. Walczyli aż do wschodu słońca. Gdy nauczyciel
ponownie otarł się o sztywny i szorstki piasek oznajmił:
-Myślę, że nie musisz
już ćwiczyć magii ognia pod moim okiem. Jesteś dobrze
przygotowana na dzisiejszą ucieczkę.
-Ja nie uciekam-
powiedziała, podkreślając każde słowo.- Wyjeżdżam na jakiś
czas. Ale skąd o tym wiesz?
-Nie trzeba tu Cioci Wu,
aby przewidzieć co zrobisz Korro.
-Czyli uważasz, że
popełniam błąd wyjeżdżając?- westchnęła.
-Błędem byłoby
zostanie tutaj.
-Cieszę się, że
podzielasz moje zdanie.
-Rozmawiałaś już z
Katarą i Tenzinem?- zmienił temat.
-Lekcje magii wody i
uzdrawiania mam już odwołane. Jeszcze muszę odwołać treningi
powietrza.
-Lepiej się pośpiesz-
powiedział, wskazując na słońce.- Zaczyna już świtać.
Korra wbiegła na Tviqu,
na którego szczycie mieszkał Tenzin. Chciała zapukać, ale
przypomniało jej się, że o tej porze może medytować.
Dziewczyna uchyliła
lekko drzwi. Mag powietrza siedział z rodziną, jedząc śniadanie.
Spożywali to samo co zwykle: ryż z sosem hashi. Ulubione danie
Aanga. Nigdy nie jadali mięsa. Byli wegetarianami, podobnie jak
wszyscy magowie powietrza.
Usłyszała cichutki
głos jego syna:
-Tato, ja nie chcę iść
dzisiaj do szkoły.
-Musisz pójść!-
krzyknął ojciec.
-Może najpierw zapytaj o
powód- zasugerowała, wchodząc do jadalni.
Tenzin podskoczył na
krześle. Jakby od niechcenia poprawił swoje pomarańczowe szaty, po
czym spytał spokojnym głosem:
-Co cię tu sprowadza,
Avatarze?
-Przyszłam odwołać
treningi- uśmiechnęła się do jego potomstwa. Bardzo lubiła jego
dzieci.
-Masz na myśli ile?
Szatynka wzięła
głęboki oddech.
-Wszystkie.
-Dlaczego? Uciekasz?
Dokąd? Z kim? Kiedy?- wypytywała córka maga.
-Wolniej Ikki. Nie
zrozumiałam połowy- powiedziała, uspokajając ją ruchem ręki.
-Uciekasz?- zaczęła
dziewczynka.
-Nie- zaprzeczyła.- Po
prostu wyjeżdżam.
-Dokąd?
-Jeszcze nie wiem.
-A...
-Dosyć tych pytań Ikki.
To Korry sprawa, nie twoja- przerwał jej Tenzin.
Córka maga spuściła
głowę. Avatar pożegnała się i wyszła z domu jej byłego
nauczyciela.
Potraktował
ją za ostro- myślała,
zbiegając z Tviqu.
Przed
jej domem czekali już Suki, Bolin i Mako. Skinieniem głowy
pokazała, że wszystko już załatwiła. Spytała kogo poinformowali
o wyjeździe.
-Nikogo-
szepnął mag ognia.
-Powiedziałam
tylko rodzicom i...
-Rodzice!-
przerwała przyjaciółce Korra.- Nie zawiadomiłam rodziców!
-Nie
martw się. Ja ich powiadomiłam- powiedziała Katara, wychodząc z
domu Avatara.
Wszyscy,
prócz szatynki podskoczyli z przerażenia. Wiedziała, że jej
opiekunka tam była. Czuła jej obecność. Przyjaciele dziewczyny,
odetchnęli z ulgą, widząc uzdrowicielkę.
-Czemu nas tak
straszysz?- spytał Bolin.
-Lepiej ruszajcie-
zignorowała pytanie chłopaka.
Wszyscy skinęli głowami
i wsiedli na niedźwiedziopsa, który cały czas stał koło jego
właścicielki.
-Korro, nie bierzesz
żadnych rzeczy na drogę?- zdziwił się Mako.
-Avatar nie potrzebuje
dóbr materialnych- powiedziała, opuszczając głowę.- Powinny
starczyć mu tylko duchowe.
-Mówisz jak Aang-
westchnęła opiekunka, podając jej niewielki plecak.- Będziesz
tego potrzebowała. Zaufaj mi.
-Ufam ci. Do widzenia
Kataro.
Naga ruszyła.
-Żegnaj Korro- szepnęła
tak, aby jej podopieczna tego nie słyszała.
Wszystkie jej odczucia
zamieniły się w jedną gorzką łzę, która wypłynęła z prawego
oka. Nie otarła jej. Pozwoliła jej dotknąć ust i wpłynąć do
środka. Zamknęła oczy i rozkoszowała się jej ohydnym smakiem.
Wiedziała, że więcej się nie zobaczą. I musiała się z tym
pogodzić. Znikła z jej życia, podobnie jak łza.
Na jednym ze wzgórz
Avatar zatrzymała niedźwiedziopsa. Zeszła z jego grzbietu i
spojrzała ostatni raz na swoje rodzinne miasteczko. Po policzku
spłynęła jej łza. Szybko ją otarła. Mako podszedł do niej.
-Nie martw się. Kiedyś
tu wrócimy- powiedział, przytulając ją.
Ciało szatynki lekko
zadrżało. Chciała wierzyć w jego słowa, ale nie potrafiła.
-Teraz wszystko się
zmieni. Nigdy nie myślałam, że będę uciekać. A jednak...
Kolejna kropla słonej
cieczy zawitała na jej delikatnie czerwonych policzkach. Tym razem
Mako ją starł.
-Nie płacz- szepnął,
patrząc jej prosto w oczy. Dziewczyna lekko się uśmiechnęła.-
Widzisz? Od razu lepiej.
Wyraz twarzy Korry
szybko się zmienił. Spojrzała z przerażeniem na swojego
towarzysza.