poniedziałek, 3 lutego 2014

Część 14-Wynalazca

„Jak to? Przecież nie chciałam go skrzywdzić! On miał odeprzeć atak! Uratować się! A co się stało? Przeze mnie zginął!”. Jednak coś jej mówiło, że chłopakowi nic się nie stało. Że gdzieś tutaj jest. Tylko gdzie?
-Mako! Mako!- krzyknęła, wznosząc się w górę na kawałku kamienia.
Nagle poczuła, że skała znajdująca się pod nią zaczęła opadać. „Co się dzieje?”- pomyślała. Zeskoczyła na dół, jednak nie mogła złapać równowagi w powietrzu. Zamknęła oczy. Spróbowała wejść w Stan Avatara. Nie udało jej się. Przygotowała się na bolesne zderzenie z ziemią. Poczuła jednak, że ktoś ją złapał. Powoli otworzyła oczy. Zobaczyła Bolina i Mako. Była szczęśliwa. Nie dlatego, że wciąż żyje, ale dlatego, że Mako nic się nie stało.
-Tak się cieszę, że jesteś cały!- zawołała schodząc mu z rąk i przytulając go.- Bolin skąd się tu wziąłeś?
-Byłem tutaj od kiedy razem z Mako zniknęliście.
-Dlaczego akurat tu przyszedłeś?- spytała, uwalniając przyjaciela ze swoich objęć.
-Może mi nie uwierzysz, ale to nasze ulubione miejsce- wyjaśnił mag ziemi patrząc na swojego brata.
-Nie wiedziałam- powiedziała Korra, po czym zwróciła się do Mako.- Jak uniknąłeś mojego ciosu?
-Kojarzysz Wynalazcę?-spytał.- Miał syna Teo.
-To ten co osiedlił się w Północnej Świątyni Powietrza?
-Dokładnie. Stań tutaj i tupnij nogą- powiedział, stając w miejscu gdzie jeszcze niedawno była lawa.
-Po co?- zdziwiła się.
-Nie gadaj, tylko uderz!- wtrącił się Bolin.
-Dobra. Nie trzeba tak nerwowo- skurczyła ramiona i wykonała ich polecenie.
Ziemia pod Korrą zjechała na dół, zamykając się tuż nad nią. Przez sekundę miała wrażenie, że zaraz zwymiotuje. Gdy już „opanowała” sytuację, rozejrzała się dookoła. Znajdowała się w okrągłym pomieszczeniu, trochę grubszym od Bolina. Miał jednolitą czerwono-brunatną barwę. Delikatnie dotknęła jej ścianki. Była zimna. Po jej ciele przeszedł dreszcz. Poczuła się jak w jakiejś izolatce.
-Super, tylko jak się stąd wydostać?
-Uderz jeszcze raz nogą- wyjaśnił Mako, zakładając ręce na torsie.
-Tupię i nic się nie dzieje- odpowiedziała spokojnie.
-Spróbuj mocniej!- zawołał nerwowo Bolin.
-To są chyba jakieś żarty?!- krzyknęła, coraz bardziej przerażona.
-Widzisz tam jakiś guzik?- przypomniał sobie Mako. Brat rzucił mu pytające spojrzenie.- Ma symbol ognia.
-Znalazłam!
-Naciśnij go i jak zobaczysz otwór, dmuchnij w niego ogniem.
Korra zrobiła to, co jej kazano. Po chwili znalazła się na powierzchni. Odetchnęła by, gdyby nie to, że obaj jej przyjaciele od razu przylgnęli do niej. Po dłuższej chwili zdołała uwolnić się z uścisku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz